Działacze gorzowskiej Stali chcieli uświęcić jubileusz 75-lecia klubu spektakularnym sukcesem jakim z pewnością byłby awans do wielkiego finału PGE Ekstraligi, jeżeli nie tytuł mistrzowski. Zawodnicy w żółto-niebieskich kevlarach spełnili te oczekiwania i niewiele brakowało do wywalczenia złotych medali. Niestety, od połowy sezonu wszystko odbywało się w atmosferze „rozwodu” z najlepszym zawodnikiem globu Bartoszem Zmarzlikiem.
Rundę rewanżową gorzowianie zainaugurowali w piątek 10 czerwca w Ostrowie Wlkp. pojedynkiem z miejscową Arged Malesą. Goście po raz pierwszy w bieżącym sezonie przystąpili do rywalizacji w najsilniejszym zestawieniu, ponieważ debiut w PGE Ekstralidze zaliczył Oskar Paluch, który kilka dni wcześniej skończył 16 lat. Początek pojedynku należał do przyjezdnych, którzy wygrali podwójnie inauguracyjną gonitwę i później kontrolowali przebieg wydarzeń na torze. Mecz był interesującym widowiskiem, było dużo walki i kilka wyprzedzeń na dystansie. Na tle silnej drużyny z Gorzowa Wlkp., ostrowianie byli drużyną wyraźnie słabszą i przegrali 34:55. Z kolei goście byli drużyną kompletną bez słabych punktów. Najlepszym zawodnikiem na torze był Martin Vaculik, który z bonusami wywalczył płatny komplet punktów (10+2) i w biegach nominowanych nie pojawił się już na torze, a Bartosz Zmarzlik stracił tylko jedno „oczko” (14). Podobać się mógł także skuteczny Szymon Woźniak, który wywalczył 11 punktów w 5 startach. Bohaterem meczu był jednak Oskar Paluch. Syn drugiego trenera Stali zanotował kapitalny debiut w PGE Ekstralidze. Pięć punktów i bonus w trzech startach w meczu wyjazdowym to lepszy dorobek niż inauguracyjny występ późniejszego mistrza świata Bartosza Zmarzlika przed 11 latami.
Dziewięć dni później do Gorzowa Wielkopolskiego przyjechała ekipa Betardu Sparty Wrocław. Obie drużyny wystąpiły osłabione, wrocławianie bez Gleba Chugunova, a gorzowianie bez Mateusza Bartkowiaka. Gospodarze rozpoczęli od mocnego uderzenia, bowiem wygrali podwójnie pierwszy wyścig, a po biegu młodzieżowców zwiększyli prowadzenie do sześciu „oczek” i kontrolowali przebieg wydarzeń na torze. Decydującymi dla losów pojedynku były gonitwy 9. i 10., po których miejscowi zwiększyli prowadzenie do 12 punktów, a dwie ostatnie odsłony wygrali jeszcze po 4:2 i ostatecznie 52:38. Zawody były ciekawym widowiskiem, w którym było sporo walki i kibice zobaczyli kilka efektownych akcji na dystansie. Zawodnikom przyszło rywalizować w upale przekraczającym 35°C na mocno przesuszonym torze, a czasy uzyskiwane w poszczególnych wyścigach były o około 2-3 sekundy gorsze od rekordu toru. W takich warunkach doskonale radziła sobie czwórka liderów gospodarzy: Bartosz Zmarzlik (13), Martin Vaculik (13), Szymon Woźniak (12+2) i Anders Thomsen (9+1). Wszyscy pojawili się pięciokrotnie na torze.
Tydzień później żółto-niebiescy pojechali do Częstochowy z nadzieją na obronę co najmniej punktu bonusowego. Mecz był interesującym widowiskiem, ale żadnej z drużyn nie udało się wywalczyć dodatkowego punktu. Spotkanie zakończyło się identycznym wynikiem na korzyść gospodarzy (50:40) jak pierwszy pojedynek w Gorzowie Wlkp. O zwycięstwie miejscowych zadecydowała znakomite postawa juniorów, a Moje Bermudy Stal miała w zasadzie tylko dwóch zawodników na odpowiednim poziomie Martina Vaculika (15+1 (6)) i Bartosza Zmarzlika (14 (6)), którzy zdobyli aż 29 z 40 punktów drużyny. Częstochowianie wystąpili bez kontuzjowanego Fredrika Lindgrena, za którego stosowane było zastępstwo zawodnika. Większego pecha mieli jednak przyjezdni, ponieważ po pierwszym, bardzo udanym starcie (2+1) z dalszej rywalizacji wycofał się Anders Thomsen. Duńczyk odczuwał bardzo silny ból barku po niedawnym upadku w Holsted. Warto nadmienić, że obaj zawodnicy startowali dzień wcześniej w turnieju Grand Prix w Gorzowie Wlkp., a Tkomsen wygrał te zawody.
W piątek 8 lipca do Gorzowa przyjechała drużyna ZOOleszcz GKM Grudziądz. W mieście nad Wartą niespodzianki nie było. Gospodarze okazali się zdecydowanie lepsi i wygrali 54:36, jednak do 10. wyścigu spotkanie bardzo wyrównane, a przewaga miejscowych oscylowała od dwóch do ośmiu punktów. Do niecodziennej sytuacji doszło w 13. odsłonie dnia. Jadący na pewnym prowadzeniu Bartosz Zmarzlik nagle zwolnił za szczytem pierwszego łuku na czwartym okrążeniu. Po chwili dwukrotny mistrz świata odkręcił manetkę gazu i jeszcze zdołał wygrać wyścig. Kibice zasiadający na stadionie im. Edwarda Jancarza byli pewni, że mistrz Polski zanotował defekt, a gdy ponownie przyspieszył, że kapitan żółto-niebieskich bawi się w „Golloba” i chce pomóc koledze z pary. Nic z tych rzeczy. Okazało się, że Zmarzlik pomylił okrążenia i był przekonany o zakończeniu wyścigu. Miejscowi zapisali na swoich kontach aż trzynaście indywidualnych zwycięstw. Gorzowianie byli drużyną wyrównaną, w której dobrze pojechali liderzy: Bartosz Zmarzlik (14 (5)), Anders Thomsen (12+1 (5)) i Martin Vaculik (11 (4)).
W niedzielę 17 lipca gorzowianie pojechali do Torunia z nadzieją na zwycięstwo i trzy duże punkty. Niestety, nic z tego nie wyszło, a mecz miał identyczny przebieg jak pierwsze spotkanie w Gorzowie Wlkp. z korzyścią dla gospodarzy. Po czterech wyścigach żółto-niebiescy prowadzili różnicą 8 punktów 18:6, ale w późniejszej części pojedynku roztrwonili całą zaliczkę. Po 14. gonitwie na tablicy wyników pojawił się rezultat remisowy 42:42 i o wszystkim miała zadecydować ostatnia odsłona dnia. W niej para gospodarzy Dudek-Lambert prowadziła od startu do mety, ale Bartosz Zmarzlik niemal równocześnie wjechał na metę z Robertem Lambertem. Podwójny triumf duetu Apatora oznaczał końcowe zwycięstwo miejscowych 47:43. Dwa punkty wywalczyli gospodarze, a gorzowianie nie zdobyli nawet punktu bonusowego. Na Motoarenie mocno męczył się Bartosz Zmarzlik, który odniósł tylko jedno indywidualne zwycięstwo dopiero w swoim czwartym starcie. Najwięcej punktów dla przyjezdnych wywalczyli: wspomniany Zmarzlik (10+1 (5)), Martin Vaculik (10 (5)) i Anders Thomsen (8+2 (5)).
Tydzień później gorzowianie podejmowali Fogo Unię Leszno i wygrali po zaciętej walce 47:43. Spotkanie zapowiadało się na bardzo zacięte i takim było. „Byki” objęły dwupunktowe prowadzenie po wyścigu juniorów i utrzymywały je do końca pierwszej serii startów. Kluczowym dla losów pojedynku był 5. wyścig, w którym przez ponad dwa okrążenia niespodziewanie podwójnie prowadził duet Unii David Bellego – Jaimon Lidsey przed Martinem Vaculikiem i Patrickiem Hansenem. Na pierwszym łuku trzeciego okrążenia obróciło jednak Australijczyka, na którego wpadł Słowak i obaj zapoznali się z nawierzchnią toru. Wypadek wyglądał bardzo niebezpiecznie. Zawodnik Unii dość szybko wstał o własnych siłach, natomiast Vaculik trzymając się za prawą rękę zjechał wózkiem technicznym do parku maszyn. Wkrótce po tym zdarzeniu stranieri Stali został odwieziony do gorzowskiego szpitala, gdzie potwierdziły się podejrzenia mówiące o złamaniu łopatki. W powtórce gospodarze wygrali 4:2 i doprowadzili do remisu. Gdyby nie doszło do tego wypadku, goście prawdopodobnie prowadziliby różnicą sześciu punktów. Miejscowi mieli w swoich szeregach znakomicie dysponowanych liderów. Duet Bartosz Zmarzlik i Anders Thomsen w 13. gonitwie podwójnie „ograli” Piotra Pawlickiego i Davida Bellego, po czym żółto-niebiescy odzyskali dwupunktowe prowadzenie. Ci sami zawodnicy gospodarzy wygrali ostatni wyścig 4:2 zapewniając Stali wygraną i dodatkowo punkt bonusowy. Żółto-niebieskich do zwycięstwa poprowadziła trójka liderów: Bartosz Zmarzlik (14 (5)), Anders Thomsen (10+2 (5)) i Szymon Woźniak (10 (5)), a punkty pozostałych zawodników okazały się bezcenne w obliczu kontuzji Martina Vaculika.
Na zakończenie rundy zasadniczej, w pierwszą niedzielę sierpnia, gorzowianie udali się do dalekiego Lublina i byli tylko tłem dla doskonale dysponowanych zawodników gospodarzy. Porażka 59:31 mówi sama za siebie i mogła być formą treningu przed fazą play off. Najwięcej punktów dla przyjezdnych zdobyli: Bartosz Zmarzlik (10 (4)), Anders Thomsen (8 (5)) i Szymon Woźniak (7+1 (5))
O kolejnych etapach walki gorzowskiej Stali o medale, już wkrótce w trzeciej części opracowania. Zapraszamy do lektury.
c.d.n.