Sezon 2024 już dawno za nami. Speedway Gala się odbyła, nagrody wręczono. Jeszcze w uszach brzmią mi słowa komentatora TV, który podczas jednego z ostatnich meczów sezonu w uniesieniu zaczął go już podsumowywać. Że mamy piękne stadiony a na nich dużo kibiców. Emocji też sporo. Ogólnie jest pięknie i nie ma co krytykować. Kilka tygodni później gruchnęły informacje o problemach finansowych gorzowskiego klubu. Potem kolejne o innych klubach. No to jak jest z tym żużlem?
Nie jest moją intencją dorzucanie do pieca. Są od tego lepsi specjaliści. Gorzowianom życzę jak najlepiej ale jakby nie patrzeć sami naważyli sobie tego piwa. Widzimy jednak jak liche mamy procedury licencyjne skoro doszło do takiego zadłużenia. Jeżeli udało się tego dokonać w jeden sezon to "słowa uznania". Ale dość o tym.
Chciałbym się podzielić opinią na temat wydarzenia minionego sezonu. Bardzo subiektywną opinią, bo i wydarzenie, które zasłużyło w mojej ocenie na to wyróżnienie jakoś przeszło bez większego echa. Ba, nie widziałem żeby w mediach w ogóle ktokolwiek tym się zainteresował. Szkoda ale to też pokazuje czym żyją żużlowe media. Mój smartfon w swojej sztucznej mądrości co rusz podrzuca mi teksty o tej tematyce. No i przeczytałem w sezonie tekst, analizę, że oto Częstochowa będzie budować nowy skład w oparciu o Madsena i Drabika. Nie minęło kilka tygodni a obu przypisywano już do innych klubów. Ale dość i o tym.
Początkowo, gdy zastanawiałem się nad wyborem wydarzenia sezonu 2024 myślałem o blisko czterogodzinnym wypracowywaniu przez sędziego w Gorzowie decyzji czy mecz rozpocząć czy odwołać. No to jest coś. Cztery godziny robi na mnie wrażenie. Dla kibiców oczekujących na tą decyzję na stadionie też to było pewnie spore przeżycie i dylemat zarazem. Bo niby co mieli zrobić? Czekając godzinę czy nawet dwie trudno wyjść ze stadionu, bo przecież zaraz mecz może się rozpocząć. Potem była jednak godzina trzecia, prawie czwarta i… można iść do domów. Zastanawiam się gdzie podczas tych czterech godzin decydenci, bo zapewne sędzia nie był sam w tym dziele, mieli kibiców na stadionie i przed telewizorami. Cytując klasyka napiszę tylko, że wiem ale nie powiem. Jestem jednak pewien, że Wy też to wiecie. Późniejsze próby tłumaczenia ale i rozmywania odpowiedzialności czyli modnego ostatnio mataczenia nic nie wnoszą i są nie do zaakceptowania. Cztery godziny na podjęcie prostej przecież decyzji to kpina z kibiców.
Wracając do meritum. Moim wydarzeniem sezonu była sytuacja z meczu U24 w Zielonej Górze pomiędzy miejscową drużyną a gośćmi z Lublina. W całym meczu doszło bodajże do jednej (!) sytuacji w której musiał interweniować sędzia. Oto jak to zrobił.
Bieg 9. Przed taśmą stanęli od wewnętrznej Bowes (Lublin - kask żółty), Knudsen (Z. Góra - kask czerwony), Kössler (Lublin - kask biały), Sadurski (Z. Góra - kask niebieski). W taśmę wjechał stojący na trzecim torze w kasku białym Sebastian Kössler a zrobił to w sposób niebudzący żadnych wątpliwości. Sędzia wykluczył jednak będącego na pierwszym torze Frasera Bowesa, który w parku maszyn żywo protestował u swoich działaczy, że to nie on jest winny. Na tego typu zawodach nie ma telebimów, ekranów w parku maszyn z podglądem sytuacji torowych. Dopytano więc sędziego czy jest pewien swojej decyzji. Odpowiedź była twierdząca. I tyle można było zrobić. Po jakimś czasie w sieci pojawiła się jednak relacja video z zawodów a na niej widać, że Bowes stał nieruchomo jak skała nawet dalej od taśmy niż to nakazuje regulamin. O pomyłce sędziego nie mogło być mowy. To co się stało? Zadałem to pytanie wielu osobom. Odpowiedź była zawsze ta sama: śmiech, bo nikt tego nie rozumiał. Aby dopełnić śmieszności tej sytuacji przywołam protokół zawodów, w którym czytamy, że po zakończeniu powtórki biegu sędzia wykluczył… Sebastiana Kösslera wskazując na art. 90.2. regulaminu tzn po zakończeniu biegu stwierdzono, że zawodnik biorący w nim udział nie powinien w nim uczestniczyć… A co z Bowesem?
Nie rozumiem jak można jednocześnie pomylić tory, kolory kasków i w końcu samych zawodników patrząc na całą sytuację z wieżyczki sędziowskiej. Późniejsza ekwilibrystyka regulaminem tylko zamydliła obraz, bo i tak nie udało się „odkręcić” początkowego błędnego wykluczenia. Gdy zastanawiałem się co powoduje, że po takich w istocie nie do przyjęcia wyczynach jak w Gorzowie i Zielonej Górze sędziowie jak gdyby nigdy nic nadal stają za pulpitem jeden z moich interlokutorów rzucił z sarkastycznym uśmiechem: list popierający szefa sędziów do centrali PZM.
Ktoś powie, że sprawa jest marginalna na tle pojawiających się o wiele „poważniejszych” problemów polskiego żużla. Nie zgadzam się. Nie przyzwyczajajmy się do tego typu myślenia. Duże problemy zazwyczaj rodzą się z tych małych, przemilczanych, nierozliczonych czy budzących tylko pusty śmiech. Efekt końcowy choć zazwyczaj odwleczony w czasie zawsze jest negatywny. Dobra koniunktura przykrywająca ułomności nie trwa wiecznie.
I gdy jeszcze chciałem coś napisać przypomniała mi się piosenka, która doskonale puentuje powyższy tekst.
Ale w koło jest wesoło...
P. S. Wesołego Nowego 2025 Roku